Podróż do SIEBIE


– Start i Meta. Tym jesteś.
– Zaraz, chyba robię coś między narodzinami, a śmiercią!
– Oczywiście. Chciałam, żebyś się zdenerwowała i podjęła polemikę.
– Dzięki. Zabawna jesteś.
– A Ty jesteś właśnie tym co dzieje się na linii między tymi dwoma transcendentalnymi punktami. I jesteś też tym czego nie zaznaczysz na prostej jednowymiarowej osi czasu. Ale skupmy się na tej jednej linii dotyczącej tego właśnie życia. Jak się czujesz? Jak Ci się podróżuje? Zapięłaś pasy? Jakaś choroba lokomocyjna? Zaplanowałam dla Ciebie wiele atrakcji.
– Nie musisz mnie przekonywać. Po ostatnich 37 latach już wiem, że nie jest to typowa niedzielna przejażdżka.
– Haha, wspaniale! To nie wysiadaj.

Jak widzicie, nigdy nie jestem sama. Często rozmawiam ze sobą. 😀 Best friend Ever! Choć nie jestem nigdy pewna podmiotu, który odpowiada na moje pytania, czuję, że ta druga istota ma dostęp do czegoś więcej, do czegoś szerzej. Opowiem Wam o tej postaci innym razem. Może ona sama przejmie klawiaturę. Tak czy inaczej, będzie na pewno interesująco.

Dziś chciałabym tu zarchiwizować kilka słów o owej „podróży życia”. Parę znaczących zakrętów i pitstopów zaliczyłam, czasami ktoś podwiózł, czasem i ja kogoś ponawigowałam. Były momenty, gdzie wszystkie ziemskie drogowskazy kazały zawracać lub zatrzymać się, ale wewnętrzny kompas trzęsąc się z ekscytacji jakby krzyczał „całą na przód!”.

Przygotowując się do podróży wgłąb siebie warto spakować: tonę chusteczek, książkę „Jak kulturalnie odmówić znajomym i zostać w domu, lub zaszyć się w dziczy”, „Jak poprosić o pomoc w każdym języku świata”, ja mam jeszcze poradnik „Jak przypominać sobie, że nic nie wiesz”, lustro (choć spotkamy je też po drodze w postaci osób, które wyświetlą nam to na co spojrzeć w sobie nie chcemy), małą latarkę lub olbrzymie flary (bo ciemno tam czasem, że mrok kroić można), mentalne plastry i bandaż (otworzą się wszystkie stare, brzydko zabliźnione rany- tym razem porządnie z dbałością je opatrzymy). Mapa? Haha, zapomnij o tym- będziesz teleportowany z jednego w drugie miejsce bez logicznego składu i ładu, aby w starciach pokonywać stare bestie. Po każdej wygranej potyczce odblokujesz nowe „acziwmenty” (nigdy nie wiadomo co one ostatecznie dają, aż do momentu kiedy ich nie użyjesz), pojawią się też nowe plansze twojej wielkiej gry (takie zapomniane miejsca gdzie nigdy nie postała noga człowieczej świadomości). 
Poleją się łzy, pot, krew i inne wydzieliny ciała….ale wiesz co? Warto w tę podróż wyruszyć. Spotkasz po drodze sobie podobnych, którzy podzielą się prowiantem dla duszy, zaproszą do ogrzania przy ich ognisku, a czasem i ty komuś pomożesz. I tak wędrujemy odkrywając siebie … taka to osobliwa gra przygodowa.

A jak Tam przebiega Wasza podróż życia?

Odpowiedz

  Komentarze: 1


  1. W głąb siebie – to najciekawsza podróż, jaką kiedykolwiek odbyłem. Choć zabrzmi to nieskromnie, nic we wszechświecie nie fascynuje mnie tak bardzo, jak własne wnętrze.
    Ta mroczna otchłań, w którą się zanurzam każdego dnia wcale nie jest straszna. Wręcz przeciwnie, wydaje się kojąca i całkiem przytulna.
    Niektórzy boją się ciemności, ale ilekroć zamykam oczy wiem, że właśnie w ciemności można dostrzec prawdę – tę jedyną i najważniejszą.

Komentarze